O MNIE

Pilates? Słyszałem o nim od dawna. Chodziłem na zajęcia, ale szczerze? Nie do końca czułem, o co w tym chodzi. Myślałem, że to po prostu kolejny zestaw ćwiczeń – dobry na wzmocnienie mięśni i poprawę sylwetki. Dopiero kiedy mój kręgosłup zaczął się buntować – bolały plecy, biodra sztywniały, a napięcie trzymało mnie na dobre – zrozumiałem, że Pilates to coś więcej niż tylko ruch. To sposób, żeby czuć się dobrze we własnym ciele.

Sport zawsze był dla mnie ważny. Od sześciu lat prowadzę indoor cycling – intensywne treningi na rowerach stacjonarnych. Uwielbiam to! Szybkie tempo, muzyka, adrenalina, ten moment, kiedy nogi palą, ale głowa mówi „jeszcze trochę!”. Problem w tym, że organizm nie lubi jednostajnego ruchu. A ja przez lata niemal codziennie siadałem na rower i powtarzałem ten sam schemat: biodra w przód, plecy lekko zaokrąglone, barki napięte. W pewnym momencie moje ciało zaczęło dawać mi wyraźne sygnały – napięcia nie schodziły, biodra były sztywne jak beton, a zakres ruchu… no cóż, nie istniał.

Wtedy postanowiłem wrócić do Pilatesu – ale tym razem na serio. Tylko że na początku wcale nie było łatwo. Odkryłem, że mimo świetnej kondycji, moje ciało jest… kompletnie zablokowane. Przykurczone zginacze bioder, odcinek lędźwiowy był spięty, a mobilność kręgosłupa? Prawie zerowa. Wiedziałem, że mam siłę, ale co z tego, skoro nie potrafiłem się nią dobrze posługiwać?

I właśnie to mnie wciągnęło. Zrozumiałem, że Pilates to nie tylko „rozciąganie”, ale nauka ruchu od podstaw. Powoli zaczynałem odzyskiwać kontrolę nad ciałem, czułem, jak mięśnie głębokie zaczynają działać, a napięcia stopniowo odpuszczają. Z treningu na trening było coraz lepiej – więcej swobody, więcej luzu, lepsza postawa.

Teraz prowadzę zarówno Pilates, jak i indoor cycling, i widzę, jak dobrze te dwa światy się uzupełniają. Połączenie siły i dynamiki z kontrolą i precyzją daje świetne efekty – i to nie tylko dla ciała, ale też dla głowy. Bo Pilates to trochę jak przycisk „reset” – prostuje nie tylko plecy, ale i myśli. Po zajęciach masz wrażenie, że ktoś Cię rozciągnął, rozluźnił i dodał lekkości. Wychodzisz lżejszy, spokojniejszy i gotowy na resztę dnia.

Najlepsze? Nie musisz być w super formie, żeby zacząć. Nie chodzi o szpagaty czy stanie na rękach, tylko o większą swobodę ruchu i mniej napięcia. A to wciąga. Bo kiedy raz poczujesz, jak dobrze można się czuć we własnym ciele – nie będziesz chciał przestać.

Gdzie mnie znajdziesz?

poniedziałek

20:10

pilates

wtorek

17:00

pilates

środa

8:30

pilates

piątek

18:00

pilates